Opole/ Prezes WiK zapowiedział zwolnienie pracownika podejrzanego o niegospodarność
O nieprawidłowościach przy przetargu na dostawy energii do spółki Wodociągi i Kanalizacja w Opolu śledczych powiadomił jej prezes Ireneusz Jaki wiosną ubiegłego roku. Zdaniem śledczych, z powodu źle przeprowadzonego przetargu spółka, w której większościowym udziałowcem jest miasto Opole, straciła 2,6 mln złotych.
Sprawę przekazano do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Prokurator przedstawił zarzuty niegospodarności dwóm wiceprezesom WiK Opole - Sebastianowi P. i Agnieszce M. Wobec obojga podejrzanych, którzy nie przyznają się do winy, zastosowano dozór policji oraz zawieszono w czynnościach służbowych członka zarządu WiK. Wobec Agnieszki M. dodatkowo prokuratura zastosowała zabezpieczenie majątku. Podejrzana odwołała się od tej decyzji, jednak sąd odrzucił jej zażalenie na decyzję prokuratury, stwierdzając że zebrany w sprawie materiał dowodowy w wysokim stopniu uprawdopodabnia jej sprawstwo.
Pomimo zarzutów, powołani na miejsce podejrzanych nowi członkowie zarządu WiK wskazani przez opolski ratusz, zatrudnili Agnieszkę M. na kierowniczym stanowisku w WiK. Jak poinformował na czwartkowej konferencji prezes WiK Ireneusz Jaki, dzisiaj podjął on decyzję o zwolnieniu swojej byłej zastępczyni z pracy. W rozmowie z PAP jako powód podał utratę zaufania.
"Jako prezes spółki nie mogę tolerować sytuacji, w której osoba podejrzana o działanie na szkodę WiK, nie tylko nadal tu pracowała, ale na dodatek zajmowała eksponowane, kierownicze stanowisko. Dlatego podjąłem decyzję o jej zwolnieniu. Wysłałem już stosowne pisma do związków zawodowych. Zobaczymy, co jutro powie na to rada nadzorcza" - powiedział Jaki.
Po złożonym w kwietniu ubiegłego roku zawiadomieniu do prokuratury, ze strony przedstawicieli urzędu miasta pod adresem Jakiego pojawiły się zarzuty o mobbing i brak współpracy z członkami Rady Nadzorczej. Mający większość w RN reprezentanci miasta Opole próbowali zawiesić, a następnie odwołać Ireneusza Jakiego ze stanowiska prezesa. Na przeszkodzie stoi umowa spółki, zgodnie z którą zmiany w zarządzie WiK wymagają zgody zasiadającego w RN reprezentanta Państwowego Funduszu Rozwoju, który konsekwentnie protestuje przeciwko wszystkim wnioskom składanym w tej sprawie przez większościowego udziałowca.
Zdaniem Jakiego, kolejne próby odwołania go ze stanowiska prezesa są próbą zemsty ze strony prezydenta Opola za ujawnienie działań jego reprezentantów w zarządzie.
"Przez wiele lat, gdy kierowałem WiK, spółka znajdowała się w ścisłej czołówce firm tej branży w skali całego kraju. Nagle, gdy informuję prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego o nieprawidłowościach przy przetargu, pod moim adresem wysuwa się oskarżenia o czyny, o których przez siedem wcześniejszych lat nikt nie wspomniał. Część członków rady nadzorczej, działających w imieniu ratusza, stara się mnie zmusić do odejścia z firmy, której sukcesy są w znacznej części także moim udziałem. Nie zdziwię się, jeżeli kolejne tego typu próby zostaną podjęte podczas jutrzejszego posiedzenia rady" - powiedział Jaki. (PAP)
autor: Marek Szczepanik
masz/ mark/